Ten wywiad zawiera prawdziwe dane: imiona, miejscowości, adresy, daty i przebieg zdarzeń zostały podane świadomie przez autora i zweryfikowane w oparciu o posiadane dokumenty oraz korespondencję urzędową. Utrzymaliśmy oryginalne brzmienie kluczowych szczegółów, aby oddać realny kontekst sprawy i zilustrować systemowe problemy, z którymi mierzą się dzieci i dorośli po doświadczeniu przemocy (w tym przemocy ekonomicznej).
OSKAR: Mówi się, że do wszystkiego w życiu trzeba dojrzeć. U mnie złożyło się na to kilka rzeczy: minęło 13 lat od pierwszej sprawy sądowej, 7 lat od moich osiemnastych urodzin. Mam większą niż kiedyś świadomość świata i własnych emocji — sporo przerobiłem, samodzielnie i z pomocą psychologa. Po diagnozie ADHD dostałem wreszcie język do opisu tego, jak działam.
Do tego dochodzi doświadczenie projektowe: po latach pracy dla firm wiem, jak budować strategię, zespół i proces. Czuję, że właśnie teraz potrafię poprowadzić fundację mądrze — i mam obok ludzi, którym ufam. Jest też ciemniejsza strona. Po skończeniu 25 lat mój ojciec — już bez ograniczonych praw, a więc bez paragrafu, który mnie chronił — wrócił. Straszy, przysyła pisma, że alimenty mi się nie należały, że nie skończyłem studiów…
Wszystko wyssane z palca. Kuriozum polskiego prawa polega na tym, że rodzic może wrócić do dorosłego dziecka z roszczeniami, jakby zapomniał, że alimenty zasądził sąd jako środek do życia i bezpieczeństwa. Co najbardziej żenujące? On tych alimentów przez większość miesięcy 2012–2024 i tak nie płacił. „Ojciec roku”.
OSKAR: Tak. Moim paliwem była praca nad sobą i decyzja, że nie będę powielał schematów rodziców.
OSKAR: Najpierw wyparcie. Potem próby akceptacji. A dziś — wkurzenie, że od 2012 roku w Polsce w sprawach alimentów i ochrony dzieci praktycznie nic się systemowo nie zmieniło. Kolejne pokolenia przechodzą te same upokarzające procedury. Rozwiązania są — brakuje woli, by je wdrożyć.
OSKAR: Teraz już się nie boję. Martwi mnie to, że po 25. roku życia żaden przepis nie chroni dorosłego dziecka i patologiczy rodzic może wrócić z „roszczeniami” w momencie, gdy ktoś ma już własną rodzinę i poukładane życie.
OSKAR: Że zmiana jest możliwa — i już się dzieje. Coraz głośniej mówimy o przemocy ekonomicznej, pokazując, że to problem systemowy, a nie „jednostkowe historie”.
OSKAR: Sinusoida: emocji, relacji, poczucia bezpieczeństwa. Mama zastraszona, ojciec-myśliwy, który lubił wypić i miał władzę finansową — pracował za granicą, w euro. On bywał, nie był. Nie pamiętam, żebym kiedykolwiek powiedział do niego „tato”. W tym wywiadzie używam „ojciec”, bo tak go czuję — obcy człowiek, który wprowadził mrok. Zrobiłem się „alergiczny” na rolę ojca jako taką.
Gwiazdka w tej historii: kiedy mama przerwała milczenie i podjęła ryzyko — w ciąży! — świat zaczął się zmieniać. Sprawy (rozwód z orzeczeniem winy, karna o przemoc i ograniczenie praw, alimentacyjna, majątkowa) trwały latami, ale wreszcie czułem, że ten człowiek nie wjedzie już do naszego domu. Moje ciało zareagowało natychmiast: w rok z 130 kg zszedłem do 70. Na ostatniej rozprawie sędzia mnie nie poznała.
OSKAR: Wstrzymywanie oddechu. Jakby bezdech mógł zatrzymać burzę.
OSKAR: Nie. Nazwy przyszły później — w sądzie. Pamiętam zdziwienie sędzi i psycholożki: mówili, że pierwszy raz widzą dziecko, które tak konkretnie opisuje, co się dzieje w domu i obala kłamstwa ojca.
OSKAR: Najpierw wierzysz, że będzie lepiej. Później każde słowo-pocisk i każde złamanie serca ustawiają tę osobę jako „wroga numer jeden”. Chcesz, żeby zniknęła, żeby skończyła się walka o jutro.
OSKAR: Tak — gdy sąd zakazał mu zbliżania się i ograniczył prawa. To był najlepszy wyrok w moim życiu. Nigdy nie zrobił żadnego ruchu, by odbudować relację, przeprosić. I wiem, że to wykracza poza jego możliwości.
OSKAR: Od przedszkola. W nocy awantury, strach, broń myśliwska. W dzień — ojcowie odprowadzający dzieci na rytmikę. Pozdrawiam panie z Przedszkola Miejskiego nr 4 „Bajka” w Kostrzynie nad Odrą — widziały więcej niż inni i delikatnie pokazywały mamie, że może być inaczej.
OSKAR: Zawsze. Rodzice rówieśników dawali mi więcej ciepła i normalnej rozmowy niż mój „ojciec”.
OSKAR: W podstawówce byłem zamknięty, odludek, łatwy cel dla chłopaków. Obraz „mężczyzny” z domu robił swoje. Przełom przyszedł w gimnazjum: sprawy dobiegały końca, on się wyniósł dwa bloki dalej.
Schudłem, odpaliłem aktywność. Samorząd, młodzieżowa rada miasta, polsko-niemiecki parlament młodzieży w Poczdamie. Pojawiła się sprawczość. Projekty o ekologii, przedsiębiorczości, emocjach — nic przypadkowego. Wykrzyczałem siebie w Kostrzynie. Do dziś.
OSKAR: Z mamą — mieliśmy wzorowy teamwork. W sprawach była partnerką, a nie tylko mamą. Szybciej dorosłem, a ona po sprawach odżyła: praca, młodszy brat, spłacanie długów po ex. Inni? Kto miał wiedzieć — wiedział, ale szczerych rozmów nie było. Raczej „u Ciebie ok?” — „Jasne, biegnę dalej”.
OSKAR: Nie lubię tego słowa. Jako prawie 27-latek wciąż się go uczę. Z sukcesami i porażkami.
OSKAR: Cały czas na szpilkach. Zimne ręce ze strachu. „Zjedz wszystko” i lęk przed ręką, która poleci.
OSKAR: Zamyka się. Ucieka w „grzeczne” aktywności, by wpasować się w szablon, który ma nie prowokować oprawcy.
OSKAR: Szkoła i zajęcia. A gdy sprawy się skończyły i mieszkaliśmy bez niego — wychodzenie z domu. Bieganie, projekty, wszystko, by nie siedzieć w dwupokojowym mieszkaniu przy ul. Wodnej 16D/6 w Kostrzynie.
OSKAR: Jedno i drugie. Testowałem wszystko: zapasy, aikido, karate, bieganie, rower, piłka ręczna, siatkówka. Hiperaktywność była moją codziennością.
OSKAR: Ono mówiło od zawsze. Tylko nie umiałem tego nazwać: pot, napięcia, nagłe wybudzenia. Dziś dziękuję ciału, że to wytrzymało.
OSKAR: Obraz z przedpokoju: mama w ciąży, trzeci–czwarty miesiąc, idziemy do babci mimo zakazu ojca. Powiedziała mu, że wychodzimy. Krzyknął z salonu: „I nie wracajcie!”. Mama zemdlała. Wtedy we mnie kliknęło: „Ty nam mówisz, żebyśmy nie wracali? Dopilnuję, żebyś to ty już nie wrócił”.
OSKAR: Prawda. W sądzie mówiłem wszystko, bez lojalności wobec przemocy. Fotografie, SMS-y z pogróżkami, szczegóły. Jako pierworodny często byłem w środku wojny — miałem ogląd.
OSKAR: To proces, nie scena. Huśtawka pytań „czy warto żyć?”, samotnych nocy i sztucznych uśmiechów „jest super”. Dla wielu ludzi to nigdy nie jest możliwe. Wiem, jak wielu dorosłych, matek, ojców, babć, dzieci nie ma zasobów, by przez to przejść.
OSKAR: Poważnie wszedłem w terapię dopiero w czerwcu 2025. Wcześniej się nie udawało — koszty, dostęp, złamane zaufanie (psycholog szkolny, który nie dochował tajemnicy). W średniej gminie „wszyscy się znają” — również ci, którym nie zależy na twoim dobru.
OSKAR: Paradoksalnie — bardzo wcześnie. Mama miała siłę złożyć pierwsze pismo, ale to ja wieczorami szeptałem, że robi dobrze. A na sali — dawałem sądowi obraz, którego nie dało się podważyć.
OSKAR: Mocno. Klucz to świadomość i decyzje zwiększające bezpieczeństwo — też geograficzne. Ufam sobie: „dałem radę”.
OSKAR: Ostrożność wobec ludzi, niska spontaniczność. ADHD lubi adrenalinę, ale trzymam ster. Wierzę, że najlepsze jest przede mną. I wiem jedno: nic gorszego niż „ojciec-przemocowiec” mnie nie spotka. Dzieciństwo nikt mi nie odda — dlatego inwestuję gdzie indziej.
OSKAR: Język, mapę. W pracy to atut — jako account w agencjach łączyłem ludzi, projekty, cele. To wysokofunkcjonujące ADHD: szybkie decyzje, odwaga, determinacja. Uczę się jednak — kiedy hamować.
OSKAR: Jest. Ale je słyszę i reaguję.
OSKAR: Morze. Trójmiasto. Ładuję baterie sam — to dla mnie nowość i luksus.
OSKAR: W wielu miejscach. Dlatego powstaje Yes, we love Foundation — by nazwać luki i je zasypać. Trzy najważniejsze:
OSKAR: Nie oczekiwałem cudów. Jak nikt nie pomógł wcześniej, to czemu nagle miałby?
OSKAR: Zasada trzech „K”: Komunikacja, Konsekwencja, Konkrety. Spiszemy to w projektach ustaw, damy do konsultacji, wniesiemy do Sejmu.
OSKAR: Bo dorosłe dziecko nie może żyć z ryzykiem „powrotu” oprawcy z roszczeniami. Przesłanki muszą być jasne: przemoc (fizyczna, psychiczna, ekonomiczna), wcześniejsze ograniczenie praw, długi i twarde wskaźniki ryzyka (np. egzekucje). Państwo ma mieć narzędzia, by chronić ofiary — także po 25. roku życia.
OSKAR: Gdy słyszą liczby — rozumieją: ponad 16 mld zł długu alimentacyjnego i blisko milion dzieci bez płaconych alimentów. To problem systemu. Czyli nas wszystkich.
OSKAR: Dawno. Brakowało dwóch rzeczy: poczucia, że mam już odpowiednie twarde kompetencje — i impulsu. Impulsem był „powrót” ojca po moich 25. urodzinach. Skoro system nie chroni, to zbudujemy zmianę.
OSKAR: Determinacja — 100%.
OSKAR: To świadome nawiązanie do „Yes, we can”. Okrzyk, który jednoczy. My dopowiadamy: „Yes, we love” — bez siniaków, bez rachunków za bułkę. Miłość jako decyzja i działanie.
OSKAR: Szybkie, faktowe sprawy alimentacyjne. Stabilna, odporna na manipulacje podstawa finansowa dziecka. Nowe narzędzia dla sędziów i łączenie instytucji (szkoły, samorządy). Szkoła jako centrum wczesnego reagowania. Brak możliwości „odkręcania” prawomocnych świadczeń dziecka przez oprawcę.
OSKAR: Że będzie warto. Zawsze jest warto. I że ma biegać — dużo biegać.
OSKAR: Nie. I nie zamierzam. Świat jest duży — niech wiedzą, że są dla mnie „mali”. Dobro wygra.
OSKAR: To samozaparcie i nastawienie na efekt. Zmiana zaczyna się od mindsetu — w życiu, biznesie, relacjach.
OSKAR: Tak. Opowiadam ją całą, rok po roku, i zapraszam innych do Yes, we love. Można wystąpić z nazwiska, można anonimowo. Te historie są paliwem pod projekty ustaw. Gdy pod ustawą stoją ludzie, nie da się jej zignorować.
OSKAR: Chcę państwa sprawczego, nie „opiekuńczego z folderu”. Zmiana jest możliwa. Naszym okrzykiem jest: Yes, we love.
To nie spam. To historie ludzi, którzy – tak jak Ty – chcą zmieniać system. To też wejściówki na nasze wydarzenia, kulisy pracy fundacji i listy, które dają poczucie wspólnoty.
Yes, we love Foundation
Fundacja działająca na rzecz zmian systemowych w obszarze alimentów i przeciwdziałania przemocy ekonomicznej.
© 2025 Yes, we love Foundation. Wszystkie prawa zastrzeżone.
Projekt i obsługa techniczna: Aries Agency.
NIP: 9571193445
REGON: 542839177
KRS: 0001196558
Przelew na cele statutowe Fundacji:
YES, WE LOVE FOUNDATION
Numer konta: 56 1020 1811 0000 0702 0483 5932
Tytuł przelewu: Darowizna na cele statutowe Fundacji